,,…Czyli egzotyczne sposoby na osiągnięcie stanów różnych…,,.
BETEL – BIRMA
WINO Z WĘŻA – WIETNAM
LIŚCIE KOKI – BOLIWIA
CHICHA – PERU
MEZCAL – MEKSYK
Chodniki upstrzone czerwonymi plamami, uśmiechy tubylców o ciemno czerwonych, prawie czarnych zębach… Betel!
Jesteś głodny?- nie, żuję betel,
może spragniony?- nie żuję betel
ale pewnie jesteś zmęczony- nie, odpowiada nasz birmański przyjaciel- a my przerywamy mu w pół zdania- tak tak, betel…
Betel jest rodzajem używki stosowanej głównie w Azji. W liść pieprzu betelowego zawijane są nasiona palmy areki (potocznie nazywane orzechem betelowym), tytoń oraz przyprawy (np. goździki). Wszystko skrapiane jest mlekiem wapiennym, które uwalnia alkaloidowe substancje pobudzające system nerwowy.
Historia żucia Betelu w Azji sięga XI wieku, jednak wiadomości o używce, w większości przekłamane i źle interpretowane dotarły do Europy w XVI w. Zachodni najeźdźcy nie rozumiejąc zwyczajów tubylców opisywali żucie betelu jako niehigieniczny, obrzydliwy i podły zwyczaj. Betel w Birmie żują niemal wszyscy. Młodzież, starcy, kobiety i mężczyźni. Przede wszystkim ze względu na jego dostępność (co kilka metrów można natknąć się na ,,kiosk ,,w którym ktoś z szybkością błyskawicy zwija zielone liście w rulonik wypełniony ingrediencjami), oraz niska cenę. Można stwierdzić że betel, to używka narodowa. Mocno uzależniająca. Betel należy przeżuwać, nigdy połykać,nadmiar mleka wapiennego strzepnąć, a następnie nagromadzoną , zabarwioną ślinę wypluć z impetem. Stąd upstrzone czerwonymi plamami (przypominającymi krew) chodniki, drogi, wiejskie dróżki, eleganckie trotuary, place, jednym słowem- żujący betel są wszędzie. Miłośnicy betelu potrafią nawet spluwać z jadących pojazdów- co dla przechodniów, w tym zazwyczaj mało sprytnych turystów stanowi niemałe utrapienie. Betel ma działanie orzeźwiające, likwiduje zmęczenie i głód, oraz lecznicze- zabija pasożyty oraz odkaża przewód pokarmowy. Podobno ma również działanie podniecające, ale biorąc pod uwagę ilość betelu, jaką dziennie przeżuwa przeciętny mieszkaniec Birmy (nawet do 60ciu ,,działek,, – listków dziennie) to do aktów gwałtów, samogwałtów, oraz przeróżnych innych wynaturzeń na tle seksualnym powinno dochodzić niemalże non- stop, a panorama tego kraju powinna przypominać końcową scenę z książki ,,Pachnidło,,. Podobnych zachowań, jednak nie odnotowałam!. Zabarwione na czerwono zęby, spluwanie czerwoną śliną, to nie jedyne skutki uboczne betelu. Przeciągłe żucie może wywołać raka jamy ustnej, astmę, a nawet atak serca. W lżejszych przypadkach drętwieje szczęka oraz wypadają zęby…
Żułyśmy i my. Najpierw tubylcy podchodzili do naszych zamiarów – delikatnie mówiąc sceptycznie.
Że turystki, w dodatku dziewczyny, że jeszcze nigdy nie widzieli plujących białych itd. No to zobaczyli!. Na osobach palących, przyzwyczajonych do tytoniu betel nie wywołuje jakiś nowych, niesamowitych doznań. Natomiast osobom nie palącym- czyli takim jak ja, betel odradzam. Zaczyna się niewinnie. Przeżucie, splunięcie, lekkie drętwienie w ustach, ponowne przeżucie i splunięcie, no i powoli świat zaczyna wirować a kończyny drżeć. Po chwili wszystko wiruje już tak , że ciężko jest utrzymać pozycję pionową.
Z metrowego, szklanego galonu, roześmiana Pani rozlewa żółtawą ciecz do szklanych kieliszków. Wewnątrz jakieś zioła, korzenie i zamarynowany wąż…
Hardcore. Najczęściej jest to wino ryżowe z marynowanym wężem w środku. Takie wino dostaniesz jak masz szczęście, jeśli masz go mniej dostaniesz wino z… marynowanym wężem, jaszczurką i opierzoną wroną…. Wietnamczycy wierzą, że wino ma właściwości lecznicze, a przede wszystkim jest znakomite na potencję. Można je wypić wszędzie, jest bardzo mocne, smakuje trochę jak lekarstwo.
LIŚCIE KOKI – BOLIWIA
,,Żucie liści koki jest tradycją. Koka zabija głód i pragnienie, pomnaża siły. Turyście pozwala zwalczyć soroche – chorobę wysokościową. Jest również koka miarą czasu i wysiłku: Indianin tak długo pracuje, dopóki porcja koki, którą żuje, ma smak,,.
Tony Halik
,,Żeby zobaczyć latające słonie, trzeba by przeżuć tonę koki !,, tak powiedziała do mnie nasza Pani przewodnik, kiedy wystraszona spojrzałam na pęk zielonych listków , które miała w zamiarze właśnie wepchnąć mi do ust. Na wysokości 4.000m n.p.m (z hakiem!) dopadła mnie choroba wysokościowa. Zresztą nie tylko mnie. Byłam osłabiona, głowa bolała mnie niemiłosiernie, a świat wirował jak karuzela w lunaparku. Wokół mnie na trawie leżały zemdlone turystki, ktoś inny wymiotował w pozycji klęczącej, ktoś wspierał się na ramieniu towarzysza, makabra. Jedynym ratunkiem tam , na wysokości była koka. Po wysuszeniu i sproszkowaniu liści koki, a dokładniej krasnodrzewu pospolitego pozyskiwana jest kokaina. Na wyprodukowanie 1kg kokainy, potrzeba nawet do 400kg liści koki, więc bez szału. Najpierw pocieram liście kawałkiem kamyczka wapiennego( by szybciej puściły soki) następnie wkładam do buzi i żuję. Chyba zbyt długo bo język zaczyna mi sztywnieć, a usta układają się w dziwnym grymasie. Czuję się tak, jakby ktoś właśnie zafundował mi znieczulenie miejscowe. Serce zaczyna trochę wolniej bić, rozluźniam się, chyba za bardzo bo Aga nakazuje mi już wypluć zielsko. Wypluwam liście , i czuję dużą różnicę. Głowa już mnie nie boli, i w ogóle czuję się o wiele lepiej.
Następnego dnia, do łażenia po Andach w końcu jestem profesjonalnie przygotowana. Żuję gumę z dodatkiem koki, popijam gazowanym napojem z koki oczywiście, a w plecaku mam woreczek ze świeżymi liśćmi.
Chicha – zęby, ludzka ślina i proces fermentacji.
Cicha to indiańska wódka, wytwarzana ze specjalnego rodzaju kukurydzy lub manioku. Po kilkudniowym okresie fermentacji gotowa do spożycia. My piłyśmy naszą w Peru, gdzie produkuje się chichę na skalę przemysłową, w butelkach. Nas jednak ugościła stara bababuleńka w swojej drewnianej chatce, serwując ją wprost z żelaznego, obdrapanego wiadra i wlewając do brudnych szklanek. O odmowie nie było mowy. Napój jest okropny – może wywołać wymioty!,a brązowawy kolor również nie zachęca. Tony Halik o chichy pisał tak: „Zasadniczym napojem Jivarosów jest chicha, którą kobiety przygotowują, przeżuwając korzenie manioku i wypluwając papkę do garnków.,Znawcy utrzymują, że chicha przyrządzona przez kobiety stare i pozbawione zębów jest smaczniejsza od tej, którą przeżuwają młodsze. Dlatego dobry mąż usiłuje jak najszybciej wybić żonie wszystkie zęby”.
Nasza kobieta bezzębna była, a mimo to chicha pozostała okropna.
Człowiek już od zarania dziejów lubił był pod wpływem promili, czyli po prostu lubił się nawalić!
To typowa wódka meksykańska sporządzona z całego rdzenia agawy, do której
dodaje się gąsieniczkę. Wódka dobra, przypominająca tequilę, gąsieniczka smakuje
jak… oscypek.